Zaryzykuję stwierdzenie, że kocham jednoślady od czasu kiedy jeszcze nie było mnie na świecie… Oczywiście, zanim sobie to uświadomiłam, minęło sporo czasu ;)
Motocykle zapisane w genach
A wszystko zaczęło się od przejęcia pasji po rodzicach. Mama w zaawansowanej ciąży nie przepuściła żadnego meczu żużlowego bydgoskiej Polonii, a tata jest wiernym kibicem od lat. Na mecze żużlowe chodzili także moi dziadkowie, więc spokojnie mogę powiedzieć, że domieszkę eteru mam we krwi. Zresztą do dziś kibicuję i bywam na stadionach żużlowych jak często się da, ale do zapoznania się z jednośladami z perspektywy kierowcy dojrzewałam zdecydowanie za długo.
Pierwsze kroki – od „plecaka” do kierowcy
Pamiętam jak przez mgłę jedną przejażdżkę z dwa lata starszym wujkiem przez wieś jakimś prostym skuterem, potem z szefem Salonu Harley Davidson po warszawskich drogach szybkiego ruchu, w końcu z kuzynem Rafałem w charakterze plecaka. Ciekawe doświadczenie, ale niezbyt komfortowe. Jestem typem kierowcy, który nie lubi siedzieć z boku, a tym bardziej z tyłu. Wolę zdecydowanie przejąć stery. I tak się stało parę ładnych lat temu na parkingu radiowym postanowiłam spróbować się z Vespą kolegi z redakcji. Odkręciłam manetkę, wyrwało mnie z korzeniami, ale jakimś cudem znalazłam hamulec i zatrzymałam jednoślad tuż przed zaparkowanym w pobliżu samochodem prezesa. - O kochana, pomyślałam wtedy – odłóż ten sprzęt, to nie dla ciebie. Pokornie zeskoczyłam z Vespy, zgasiłam silnik i pchając skuter do właściciela z ręką na sercu przyrzekłam sobie, że nie wsiądę na jednoślad nigdy więcej.
A może spróbować jeszcze raz?
To pewnie byłby koniec mojej przygody z jednośladami gdyby nie zaproszenie od na event Świata Motocykli na warszawskim Bemowie z instruktorami, skuterami i motocyklami do 125 cm pojemności silnika. Rozum wrzeszczał: - Nie jedź, to nie dla ciebie! Serce podpowiadało: - Hej, to najlepsze miejsce, żeby sprawdzić czy cię to kręci czy nie! Jedź i to już! No jasne, że pojechałam. Sprawdziłam kilka skuterów i dwa motocykle, poczułam wiatr na skórze, spodobało mi się. Przy okazji wzięłam udział konkursie, strzeliłam fotografię skutera z przelatującym nisko samolotem, umieściłam na Instagramie i wygrałam kask LS2. Przypadek? Nie sądzę J A skoro mam już kask, pomyślałam, podoba mi się jazda jednośladem, radzę sobie z wagą skuterów ( motocykli mniej) to może trzeba zobaczyć, co się wydarzy później?
Potem przyszła pandemia, która znów ostudziła moje zamiary, ale kiedy wróciła względna normalność i gigantyczne korki w mieście, a na moim mailu systematycznie pojawiały się wiadomości od marketingu Vespy, uczucie do jednośladów wróciło i to z podwójną siłą. Dla pewności wypożyczyłam elektryczny skuter na godziny i wpadłam, jak śliwka w kompot. Postanowiłam działać, za pośrednictwem kolegi, ( dzięki Norbert J) skontaktowałam się z Vespą i odebrałam pierwszy pojazd do testów. To była piękna czerwona Vepsa Sprint 125. Zmieniłam sandały na wysokie materiałowe trampki, założyłam wygrany kask i rękawiczki, które kupiłam w salonie i radośnie, można powiedzieć bezrefleksyjnie, w spodenkach oraz t-shircie popędziłam do centrum Warszawy.
Miałam do pokonania 19 kilometrów, na zegarze zawrotną prędkość 40 km/h i na szczęście dojechałam bez przygód, ale mokra od stóp do głów, trochę ze względu na niemiłosierny upał, a trochę przez stres, który dopadł mnie po drodze. Wtedy jeszcze nie myślałam o porządnych motocyklowych rzeczach, cieszyła mnie jazda skuterem w upalne dni w stylu włoskim: no wiecie, letnia sukienka, kask, rękawiczki i buty za kostkę (o tym pamiętałam za każdym razem). Żartowałam nawet na tamtym etapie, że roześmiałabym się do rozpuku gdyby ktoś mi powiedział rok wcześniej o noszeniu rękawic przy 30 stopniowych upałach.
Weź się ubierz!
Starsi koledzy motocykliści poubierani w motocyklową odzież patrzyli na mnie z pobłażaniem: - Dziecko drogie, Ty weź załóż coś na ręce i nogi, jak się przewrócisz, zedrzesz skórę do mięsa. - Dobra, wiem, ale gorąco jest, dajcie spokój, jeżdżę tylko skuterem, nie pcham się na motocykl – zbywałam dobre rady kolegów, do czasu kiedy jeden z nich zaproponował mały test. - Dynamicznie przejedź zewnętrzną stroną dłoni po betonie, zobaczysz co się stanie – zaproponował Marcus. Sprawdziłam, bolało, uszkodziłam naskórek.- Pomnóż ten ból razy 60 km/h, wiesz co się stanie? – dopytywał niczym surowy belfer. – Wiem! – skuliłam uszy po sobie i od tej pory na każdą przejażdżkę skuterem zakładałam zwykłą kurtkę skórzaną, a wieczorami także jeansy. Żadna to ochrona, prawda?
No, dzisiaj to wiem, bo szczęśliwym trafem spotkałam się z producentem odzieży motocyklowej Modeka. Sprawdziłam jeansy z protektorami od City Nomad, kurtkę skórzaną Edda Lady z kapturem i protektorami łokci i barków oraz rękawice z protektorami kostek. Sprawdziłam też turystyczny komplet Takuya Lady, który daje świetnie radę kiedy temperatura oscyluje w okolicach 5-10 stopni zasuwam jak ta lala i nie stoję w korkach ;)
Sezon na wolność
Co się zmieniło w moim podróżowaniu Vespą w odzieży motocyklowej? Po pierwsze to nie jest tylko odzież motocyklowa, sprawdza się także na skuterze, zwraca uwagę innych jednośladowców i na dodatek można w niej pójść na spotkanie biznesowe, do pracy , a nawet do kina. Po cichu powiem wam, że w motocyklowym stroju rozpoczęłam sezon teatralny 2022 ;) Wyglądam stylowo i profesjonalnie, ale najważniejsze, że jestem zabezpieczona od stóp do głów i jest mi po prostu ciepło. Letnimi wieczorami kiedy podróżowałam jeszcze w sukienkach, a nie daj panie musiałam przejechać przez któryś z mostów, czułam roztrzaskujące się na moim ciele insekty i przeszywający podmuch wiatru– nieprzyjemne to było. A wystarczyło założyć skórzaną kurtę i problem zniknął bezpowrotnie. Zniknęły też uciążliwe korki, bo nawet w chłodniejsze dni mogę wskoczyć na skuter i podjechać dokądś bez łapania po drodze grypy.
Ja wiem: cale Włochy jeżdżą na skuterach w zwiewnych ciuchach i w klapkach, ale przecież we Włoszech jest inny klimat, inna pogoda i nieco inne podejście do jednośladów. U nas na szczęście też to się zmienia, ale zanim zmieni się na jeszcze lepsze, pozostanę przy moich ubraniach motocyklowych ze znaczkiem Modeka i City Nomad. W ten sposób przedłużam sezon na wolność.